Wszystko w swoim czasie

Odkąd pamiętam, uwielbiałam lumpeksy. Zawsze udawało mi się w nich „wyłowić” jakąś część garderoby, pasującą do mnie. Jednak niekiedy zdarzało mi się, że lumpeksowy zakup trafiał po powrocie do domu na wieszak i wisiał tam przez najbliższe miesiące. A może nawet i rok. Po pewnym czasie odkrywałam zapomniany towar na nowo, zakładałam go na siebie i nie mogłam wyjść z podziwu. Czułam się świetnie, bo właśnie miałam na sobie „coś”, na co przyszedł właściwy czas.

Kiedyś byłam też inna. Jeśli coś mi się nie podobało, zmieniałam to, najchętniej z miejsca. Na wszystkie dręczące myśli musiałam znać odpowiedź. Wszystko, co dziwne, musiałam zrozumieć. Wszystko, co niedobre, zmienić. Tak, to brzmi jak całkiem przydatna cecha dla kogoś, kto ma plany i marzenia, i w dodatku chce je realizować. Tylko, że ja musiałam mieć to tu i teraz, nie później niż na wczoraj. Byłam okropnie niecierpliwa i często dobrowolnie, jakby przewracając pobieżnie strony nudnego rozdziału książki, przyspieszałam bieg wydarzeń.

Pamiętam, gdy rok temu miałam problemy w pracy przez nieprzyjemnego szefa i bardzo to przeżywałam. Siedziałam w kuchni i na głos zastanawiałam się, co to będzie. Co się stanie, gdy to i co się stanie, gdy tamto… „Du musst das alles nicht heute wissen”, usłyszałam słowa mojego współlokatora, który wysłuchiwał tych gdybań. Nie musisz tego wszystkiego dzisiaj wiedzieć. No właśnie. Nie muszę tego wszystkiego dzisiaj wiedzieć. Przecież to takie proste.

Nie pamiętam, jak długo tkwiłam w tej pułapce. Myślę, że długo, skoro faktycznie nie pamiętam. Jednak odnoszę wrażenie, że żyjąc na emigracji nauczyłam się pewnej przydatnej sztuczki: cierpliwości. Dzięki niej potrafię sobie teraz ze spokojem odpowiedzieć na pytanie: czy to, czego pragnę, muszę mieć dzisiaj, na byle jak, czy we właściwym czasie, ale na pewno?

Najwidoczniej powinnam bardziej przyłożyć się do wszystkich nużących i zagmatwanych rozdziałów, jakie jeszcze czekają mnie w życiu. Nie przewracać stron ze znudzenia, nie omijać skomplikowanych treści. W końcu na którejś z kolei kartce pojawi się fragment pisany lekkim piórem. I żeby go nie przeoczyć trzeba wczytywać się w każdy, nawet najbardziej męczący akapit.

Na koniec znów wrócę do ubrań, tych lumpeksowych. W końcu wiedziały to już przede mną: Alles zu seiner Zeit. To everything there is a season. Wszystko w swoim czasie. Jak ta sukienka którą kupiłam w zeszłym roku, i która wciąż wisi na wieszaku, czekając cierpliwie na nadchodzące lato. I jak każdy moment, który zamiast na szybko i na byle jak, wydarzy się na pewno.

Zdjęcia: Chur, Kanton Gryzonia

8 myśli w temacie “Wszystko w swoim czasie

  1. Proste i przemawiające. Z pewnoscią pomaga na skołatane myśli. I ja podzielę się prostym krzepiącym zdaniem, które usłyszałam od mądrej, życzliwej osoby. Do zastosowania, gdy jest ciężko. „Nie zawsze tak będzie”. Pozdrawiam ciepło☺

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję!
      Pamiętam jeszcze to uczucie, kiedy byłam młodsza i świat mi się walił, bo to i tamto, i tak bardzo wczuwałam się w trudny czas, że nie przychodziło mi do głowy, że to kiedyś minie.
      A tymczasem jest zdecydowanie tak, jak mówisz – nie zawsze tak będzie 🙂

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s