– Luuca! Luuuca! – Kobiecy głos przerywa spokojne popołudnie w nadmorskim Portovenere. – Luuca! Jest już po drugiej!
Z szarobiałego kadłubu niewielkiej łodzi wychyla się sylwetka starszego mężczyzny. Luca przeciera oczy i rozgląda się dookoła nieprzytomnym wzrokiem. Głos kobiety najwidoczniej wyrwał go z poobiedniej drzemki. Ponad czekającymi na drewnianym pomoście ludźmi unosi się salwa serdecznego śmiechu. Sprzedawczyni biletów, której wołanie obudziło przewoźnika, również nie kryje rozbawienia.
Zgodnie z rozkładem, łódź powinna opuścić przystań punktualnie o drugiej. Jesteśmy jednak we Włoszech, w kraju, w którym wszystko wydaje się być jakby bardziej możliwe…
Wsiadamy do łodzi, którą rozespany Luca zabiera nas na znajdującą się w pobliżu wyspę. Przepłynięcie na Isola Palmaria zajmuje nam zaledwie pięć minut. Na miejscu wita nas kamienista plaża i pojedyncze pary turystów, spacerujące wzdłuż brzegu, bądź wylegujące się na skałach. Ponad lazurowymi wodami Riwiery Liguryjskiej unosi się malownicza panorama rybackich domków z Portovenere. Z boku na skałach rysują się kształty gotyckiego kościoła Świętego Piotra, znajdującego się po drugiej stronie.
Ruszamy na podbój Palmarii. Jak zwykle w ciemno, bez planów. Maszerujemy mijając z jednej strony kamieniste plaże, z kolejnym krokiem przeobrażające się w coraz bardziej strome klify. Po drugiej stronie zerkają na nas piętrzące się nad urwiskiem bajeczne sukulenty, śródziemnomorskie sosny, drzewa pistacjowe i oliwkowe. Wśród żółtych kwiatów szczodrzenicy fruwają motyle. Niektóre z nich przypominają wyglądem kolibry. Usiłuję je sfotografować, ale wciąż mi uciekają. Życie motyla jest krótkie. Żaden z nich nie ma czasu na bycie moim profesjonalnym modelem.
Gdzieś za tym trudno dostępnym wzgórzem, w głębi wyspy, znajdują się pozostałości z kamieniołomu, w którym wydobywano kiedyś czarny marmur. My dostrzegamy jednak w oddali jedynie dźwigi. Niezabezpieczony szlak wiedzie nas coraz bardziej ku stromym urwiskom. Kiedy obracamy się za siebie, naszym oczom ukazuje się malowniczy widok wzniesionego na skałach kościoła Świętego Piotra. Tuż za wzgórzem mieści się jedna z najbardziej znanych w tym rejonie morskich jaskiń, zwana jaskinią Byrona, gdzie podobno brytyjski poeta medytował i skąd czerpał inspiracje do swoich dzieł.
Palmaria razem z dwoma mniejszymi wyspami Tino i Tinetto oraz miastem Portovenere znajduje się wraz z całym regionem Cinque Terre na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. W przeciwieństwie do zatłoczonych uliczek Riomaggiore, bądź Manaroli, Portovenere ma jednak czym oddychać. Miasteczko z archipelagiem wysp wydaje się pozostawać w cieniu za widokówkowymi miejscowościami z rejonu Cinque Terre, przez co nie jest tak bardzo oblegane przez turystów. Wyspa Palmaria natomiast zachowała swoją dzikość i surowość.
Osobiście nie spodziewałam się, że ta nieprzymuszona wycieczka, której celem było „przejść się” po wyspie, zmusi mnie do rozmyślań. Nie spodziewałam się, że to właśnie tu, wśród śpiewu wiatru i szumu fal obijających się o skały, dane mi będzie znów poczuć się jak dziecko wyruszające na podbój świata, odkrywać nieznane szlaki, spowite niesamowitą fauną i florą, przeżywać te wszystkie śmieszne momenty niczym kadry z filmu, jak chociażby pobudka starego Włocha o imieniu Luca, który w trakcie pracy ucina sobie poobiednią drzemkę.
Że dane mi będzie usłyszeć, jak znów wołają mnie podróże.
Zdjęcia: Palmaria, Portovenere
Dzięki za podrzucenie alternatywy dla Cinque Terre, świetna sprawa. Ile kosztuje rejs na wyspę?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hej! Oj, niestety nie pamiętam, ale wydaje mi się, że nie było to dużo – około 5 euro?
PolubieniePolubienie
Karolino cieszę się, ze tu trafiłam 🙂 Bardzo lekko i ciekawie piszesz. Ledwie zaczęłam czytać i chciałam dowiedzieć się co dalej. Czuję niedosyt 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję! Bardzo mi miło 🙂
PolubieniePolubienie