Pamiętam, jak dziś. Był czerwiec, tuż przed północą. Usiłowałam zasnąć. Wyspać się przed egzaminem z literatury szwedzkiej, który miałam napisać za kilka godzin. Kończyłam studia, kończyłam kolejny etap w życiu. Myślami byłam już w następnym. Wiedziałam, że znów wyjadę w nieznane. Na jakiś czas. Kierunek: Szwecja. Kraina opowieści, marzeń i dzieciństwa. Przynajmniej w moich oczach.
Usiłowałam zasnąć, gdy nagle przed moimi oczami pojawiły się dachy. Mnóstwo dachów, jeden obok drugiego. Do tego wieże i zegary, ośnieżone Alpy w tle i zapach czekolady unoszący się między oknami śpiącego miasta. Sama nie wiem jak to się stało. W jednym momencie opuściłam daleką północ i znalazłam się… Hej, zaraz, gdzie ja jestem?
I znalazłam się w Zurychu.
Dziś mija dokładnie rok, odkąd przyjechałam tu jako au pair dla dwójki małych Francuzów. „Mało rzeczy wzięłaś ze sobą”, to jedno z pierwszych zdań, które usłyszałam od rodziny goszczącej, i które jakoś dość mocno zapadło mi w pamięć.
Nie planowałam osiadać w Szwajcarii. Ten rok miał być „prezentem” dla samej siebie – czasem, który chciałam przeznaczyć na robienie tego, co naprawdę lubię, na dobrą zabawę, na poznawanie ludzi, na podjęcie decyzji „co dalej?”. I przeznaczyłam.
Dziś nie jestem już au pair, ale nianią dla czwórki rodzeństwa o szwedzkich imionach. W pracy chodzę na bosaka, wspinam się po drzewach, tańczę i śpiewam (również po szwajcarsku!). Przez cały rok mieszkałam u rodziny francuskiej (jako au pair) i szwajcarskiej (jako niania), po to, żeby wreszcie znaleźć swój własny kąt w WG (dla niezorientowanych WG to skrót od Wohngemeinschaft – mieszkanie, które dzieli się z innymi osobami).
Spaceruję po ulicach już nie tak często z aparatem, jak kiedyś. Zaczynam należeć do tego miasta i teraz zachwyca mnie ono inaczej. Buduję sobie szwajcarskie życie tak, jak lubię – pełne muzyki, pchlich targów, książek dla dzieci i ludzi z różnych stron świata. Ale tak naprawdę chodzi tu o trochę więcej. Dzisiaj spoglądam za siebie, na wszystkie zeszłoroczne chwile. I myślę sobie: popatrz, tyle przeszłaś. Tyle się nauczyłaś, doświadczyłaś, zrozumiałaś.
Więc czemu by nie iść dalej? I czemu by nie w Zurychu?
Zurych na zdjęciach wygląda cudownie. Też się tam kiedyś wybiorę, może nie na rok, ale na pewno na dłuższą chwilę 🙂 Na pierwszym zdjęciu miasto bardzo przypomina mi Basel.
PolubieniePolubienie
Naprawdę przypomina Basel? Jak to możliwe, że w Basel jest St. Peterskirche? 🙂
PolubieniePolubienie
Super, że się zadomowiłaś 🙂 przybijam piątkę z Kreis 1!
PolubieniePolubienie
😀 Ja też przybijam, z Kreis 4! 🙂
PolubieniePolubienie